niedziela, 15 maja 2016

6. U nich w każdym domku wisi kalendarz z gołymi babami więc można spodziewać się wszystkiego

          - Jesteś głodny?- zapytałam praktycznie samą siebie, bo i tak nie dostanę odpowiedzi. Dziewięciomiesięczne dziecko nie umie odpowiedzieć czy jest głodne, czy jest mu zimno, ma mokro w pieluszce. Posyłałam mu najszczersze uśmiechy. Ostrożnie posadziłam go na kocyku i dałam grzechotkę. Przebywając z maluszkiem już od wczesnych godzin porannych, miałam ochotę nie wypuszczać go z rąk i ciągle tylko przytulać.  Uwielbiałam małe dzieci. Ich radosne twarzyczki śmiejące się z byle potrząśnięcia grzechotką. One nie przejmowały się czy zaliczą jutrzejsze kolokwium czy nie, czy wystarczy mi na czynsz czy nie. One zawsze były beztroskie, bo jeszcze nigdy nie posmakowały jak na prawdę życie może być brutalne. Wstałam z podłogi i skierowałam się do kuchni, aby nalać sobie szklankę szoku, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kątem oka spoglądając na malca bawiącego się pluszakami poszłam otworzyć. Ale kogo ja innego mogłam się spodziewać jak nie mojego skoczka, który dopiero dzisiaj wrócił z Planicy i nie widział mnie przez prawie pięć dni. Ledwie zdążyłam zabrać rękę z klamki, a już znalazłam się w jego objęciach.
- Porywam cię.- szepnął mi do ucha, przez co poczułam przyjemne ciarki na plecach.
- Dzisiaj nie ma szans...- skrzywiłam się odsuwając się nieco od niego.
- Nie ma żadnych wymówek. Idziemy i tyle. Pouczysz się później.- namawiał mnie.
- Mam gościa.- powiedziałam z powagą. A jego przerażone spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Zaśmiałam się pod nosem, a on był już całkowicie zbity z tropu.- Wejdź.
Niepewnym krokiem szedł za mną do salonu, a gdy ujrzał siedzącego na kocyku małego brzdąca usłyszałam jedynie jego śmiech za sobą. Maluszek wtopił w niego swoje duże, brązowe oczy i z gryzaczkiem z ustach patrzył się na chłopaka przez kilka minut.
- To...- próbował wydusić coś z siebie, jednak chyba nie za bardzo wiedział co tak właściwie  chce powiedzieć. Przez chwilę jeszcze się jąkał, aż w końcu zamilkł.
- Co Johannku?- zapytałam rozbawiona.- Mowę ci odjęło?- wzięłam małego na ręce.- Popatrz Kasperku. To jest wujek Johann, któremu nagle mowę odjęło.- naśmiewałam się z chłopaka, który zawsze taki rozgadany, a w towarzystwie małego dziecka traci głos.
- To twoje dziecko?- wydusił w końcu z siebie, wskazując palcem na chłopczyka.
- Nigdy nie miałam jeszcze chłopaka, ale mam już dziecko.- podsumowałam.- Ale ty Forfang mądry jesteś.- szturchnęłam go w ramię.
- To komu porwałaś dziecko?- zapytał spoglądając na mnie.
- Sąsiadka mi podrzuciła.- zaśmiałam się.- Urodziła Kasperka jak miała siedemnaście lat. Rodzice się od niej odwrócili i została tylko z chłopakiem. A teraz postanowili pojechać na weekend pod namioty i ja zgodziłam się nim zaopiekować.- powiedziałam w skrócie i ucałowałam malca w główkę. -Chcesz coś do picia?- zapytałam uświadamiając sobie, że od pięciu minut stoi w jednym miejscu i praktycznie się nie rusza.
- Jeśli zrobisz mi herbatę to będę ci bardzo wdzięczny. Na dworze strasznie zimno.
Miał racje. Dzisiejszy dzień był paskudny. Słońce od samego rana chowało się za chmurami i nie miała zamiaru nawet na chwilę pokazać swojego oblicza. Za to wiatr brylował na potęgę. Wiało niesamowicie mocno. Od czasu do czasu pokropił lekki deszczyk.
- Oczywiście- uśmiechnęłam się.- Ale musisz go popilnować.- posadziłam chłopca na kocyku i dałam do ręki miśka.- Pobaw się z nim.
          Patrząc na nich z boku miałam ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Forfang podsuwał mu wszystkie zabawki pod nos i pytał, którą chciałby się pobawić. Kasper patrzył tylko na niego swoimi dużymi oczkami i nic nie odpowiadał. Gdy chłopiec układał klocki nie zwracając uwagi na skoczka, ten sam zaczął bawić się samochodami. Siedząc na krześle w kuchni chichotałam pod nosem, jednak chłopcy nie zwracali na mnie uwagi.
Gwizdek dał znać, że woda już się zagotowała. Podnosząc się z krzesła przykułam uwagę chłopaków. Obaj wlepili we mnie spojrzenie, a ja przyznam, że czułam się dość niekomfortowo. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Wolałam trzymać się gdzieś z boku i nie narażać się na niepotrzebne spojrzenia zazdrości. W tym przypadku miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Mimo iż była odwrócona tyłem czułam, że Johann wciąż na mnie patrzy. I jakieś dziwne przeczucie podpowiadało mi, że gapi się akurat na mój tyłek. Zaraz, zaraz... Przecież on należy do tych normalnych, prawda? Chociaż o norweskiej kadrze skoczków krążą nie lada opowieści... Więc, kto wie? U nich w każdym domku wisi kalendarz z gołymi babami więc można  spodziewać się wszystkiego.
 Nalewając wody do dwóch kubków odstawiłam czajnik na miejsce. Nie słodzi - przemknęło mi przez głowę, gdy wyciągałam cukierniczkę z szafki.
- Słodzisz?- zapytałam przerywając długą ciszę panującą odkąd Forfang zajął się dzieckiem.
- Nie.- odpowiedział nie odrywając wzroku od budowanego przez siebie zamku z klocków.
 Fart.
Bo inaczej nazwać tego nie można.
          Postawiłam kubki na ławie w salonie i wygodnie usiadłam na sofie. Johann po chwili dołączył do mnie. Wziął kubek do ręki i uważnie mi się przyglądała, podczas gdy obserwowałam Kasperka. Panowała cisza, która mi pasowała. Czasami lubię pomilczeć. Pomyśleć o czymś mimo, że jestem z inną osobą.
- Jak poszło ci kolokwium?- zapytał,  nie odrywając wzroku ode mnie. Jemu chyba to nie pasowało. Musiał gadać, bo cisza była dla niego problemem.
- Jako jedyna w grupie nie muszę pisać egzaminu.- uśmiechnęłam się lekko patrząc się nie niego. W jego oczach widziałam iskierki. Kąciki ust lekko uniesione do góry. Perfekcyjnie ułożone włosy. Cały Johann. Ale porządnie, albo wcale...
- Jeszcze raz gratuluję wygranej.- przemówiłam po chwili, mimo, iż mówiłam mu to, jeszcze gdy był na Słowacji.- Indywidualnie jak i drużynowo.
- A dziękuję, dziękuję.
          Raczkujący w naszą stronę Kasperek, wspiął się na sofę i po chwili siedział już u mnie na kolanach. Jednak on nie usiedzi nawet przez chwilę spokojnie. Już po chwili ciągnął mnie za włosy i patrząc na jego minę, sprawiało mu to ogromną radość. Moje prośby nic nie działały, a malec miał coraz więcej frajdy. Trzymając go za rączkę i próbując zabrać jak najdalej, z odsieczą nadszedł mi siedzący obok Johann. Delikatnie podniósł się z sofy i z chłopczykiem na rękach maszerował po salonie pokazując mu wszystko co miało chociaż dwa kolory, albo się ruszała. Ogromny uśmiech wkradł się na moją twarz, ponieważ skoczek z dzieckiem na rękach wyglądał uroczo. Ukradkiem zrobiłam im kilka zdjęć, lecz przerwał mi dzwonek do drzwi.
- Kurczaki, miałam klienta na dzisiaj.- podrapałam się po głowie patrząc na zdezorientowanego chłopaka, a na jego twarzy wkradł się cwaniakowaty uśmieszek.- Nie takiego klienta.- zareagowałam szybko, bo kij wie, co chodzi po tej jego niezbadanej głowie...
Czym prędzej podążyłam do drzwi, przez szybę widząc twarze kupców. Otworzyłam je z szeroki, aczkolwiek nie do końca szczerym uśmiechem. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, ale tylko ja wiem czy moje emocje są prawdziwe czy udawane.
- Cześć.- rzuciłam.- Proszę wejdźcie.- wpuściłam ich do środka.
- Witaj Ida.- zaczął Christian.- To jest właśnie Lisa, moja narzeczona, o której ci opowiadałem.- wskazał na mocno umalowaną blondynkę, która była sporo wyższa ode mnie, nawet gdyby pozbyła się swoich szarych, bardzo wysokich zresztą, szpilek od Gucciego.
- Miło mi, Ida.- posłałam jej pogodny uśmiech, którego nie odwzajemniła, tylko przelotnie spojrzała na moją dłoń, a po chwili z wymowną miną zilustrowała mnie od stóp do głowy.
- Mieliśmy być później, ale plany nam się nieco zmieniły i wyszło, jak wyszło.- speszył się wyraźnie mężczyzna.- Może przeszkadzamy?- zapytał słysząc płacz dziecka zza ściany.
- Nie.- pokręciłam stanowczo głową.- Proszę, wejdźcie. Oprowadzę was.- wskazałam dłonią na salon i przeszliśmy w głąb mieszkania. Robiąc kilka kroków usłyszałam, jak dziewczyna szepcze kilka słów na ucho chłopaka. Mimo, iż nie mówiła najgłośniej, na dodatek w innym języku, nie znaczy, że nic nie zrozumiałam. Westchnęłam cichutko i spuściłam ramiona. Jak można być tak bezczelnym! W ogóle mnie nie zna, więc nie ma prawa mnie osądzać. A on już z góry założyła, że jestem złym człowiekiem. Zdaję sobie sprawę, że moja uroda delikatnie się wyróżnia, bo nie jest typowo skandynawska. Nie jestem błękitnooką blondynką, tylko brunetką o niebieski, wpadających w szarość oczach. Jestem nieco drobniejszą kopią mojej mamy. I nic nie poradzę na to, że jestem inna. Ludzi nie powinno karać się za to, na co nie mają wpływu.
Johann, trzymający na rękach Kaspra, który akurat w tym momencie przestał płakać, posłał mi zdziwiona spojrzenie, które wołało o wyjaśnienia. Wypuściłam cichutko powietrze z płuc i popatrzyłam na niego z wyraźnym błaganiem w oczach.  Miałam nadzieję, że poradzi sobie przez te trzydzieści minut mojej nieobecności.

- Mogę Cię o coś zapytać?- przemówiłam po dłuższej chwili, gdy leżeliśmy na moim łóżku zmęczeni całodzienną opieką nad maluszkiem, który nieźle dał nam w kość.
- Pytaj śmiało.- spojrzał na mnie delikatnie się uśmiechając.
- Dlaczego rozstałeś się z Celiną?- patrzyłam w jego oczy, po czym uciekł wzrokiem. Usiadł na brzegu odwrócony plecami do mnie i wziął głęboki oddech.
- Po prostu się sobą znudziliśmy.- szepnął.
- Jeśli się kogoś kocha to... to nigdy się nie nudzi.- podniosłam się i położyłam rękę na jego ramieniu. Odwrócił się do mnie i delikatnie ją ucałował. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, co było dość krępujące dla mnie, aż w końcu przemówił.
- Nie wiem czy na prawdę ją kochałem...- powiedział wolno i wbił wzrok tępo w ścianę.- Szybko zamieszkaliśmy ze sobą.- kontynuował, a ja uważnie go słuchałam.- Ja przyzwyczaiłem się do jej obecności i... przez pewien czas było dobrze.- zawahał się chwilę, po czym ponownie przemówił.- Ale po pewnym czasie fakt, że jest przy mnie, zaczął mi przeszkadzać. Wolałem wyjść z chłopakami na miasto, byle by trochę od niej odpocząć. No i... wyszło tak, że oboje postanowiliśmy to zakończyć. Nie było sensu tego ciągnąć, bo mimo, że byliśmy razem rozglądaliśmy się za innymi.
- Przykro mi...- szepnęłam. Coś w środku skarciło mnie za poruszenie tego tematu. Widząc w jego oczach smutek, nie powinnam kontynuować rozmowy. Chyba jeszcze się z tym nie pogodził. I mimo, iż mówił, że pod koniec miał jej dosyć, to strata kogoś, kto był w dużym stopniu obecny w naszym życiu zawsze boli. Trzeba czasu, żeby to wszystko poukładać i zobaczyć, że bez niej też będzie dobrze. Zapanowała chwila krępującej ciszy. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, za poruszenie tego drażliwego tematu. Przygryzłam wargę i już miałam wypalić z gromkimi przeprosinami, gdy Johann popatrzył na mnie i w końcu przemówił.
- Nie ma czego.- uśmiechnął się delikatnie i nieśmiało ucałował mnie w czubek nosa.

***
Witam po dwutygodniowej przerwie! Wracam z mnóstwem energii, a także pracy. Maj  pewnie jak i dla Was, dla mnie jest mega pracowity. Nie dość, że mam problemy z internetem, to jeszcze za  tydzień jadę na wycieczkę i gdyby nie ten właśnie internet to byłabym pewna, że wrzucę rozdział. A tak, pozostaje mi tylko czekać czy on będzie czy nie. Rozdział może na kolana nie powala, ale i tak lepszy niż poprzedni :)
Pozdrawiam cieplutko i ściskam mocno :**
Wasza Paula. S
WIĘCEJ KOMENTARZY = LEPSZE ROZDZIAŁY DLA WAS!

11 komentarzy:

  1. Hah, słodko opisana opieka nad dzieckiem. Taki sympatyczny akcent tego rozdziału, naprawdę. Poza tym to cały rozdział taki w porządku, choć ten cichy komentarz każdego zapewne by zdenerwował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Rozdział przeczytany, ale wyjątkowo pozostawiam go bez komentarza. Mam mało czasu, a jednak chciałam przeczytać, żeby nie robić sobie zaległości.
    Wiedz, ze jestem:-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :D
    Nie wiem co to było za babsko, żeby naszą biedną Idę tak od razu określać. Szkoda słów.
    W dodatku świetnie radzi sobie z dziećmi :D Maluszek aż lgnął do niej :D
    Chyba zawsze jest ciężko po rozstaniu, ale Johann dobrze sobie radzi. Jeśli się nie kochali prawdziwie, przynajmniej on, to faktycznie nie było sensu tego ciągnąć. A widać, że Ida zawróciła mu lekko w głowie.
    Próbuję go sobie wyobrazić z dzieckiem, ale na razie to jest wizja starszego brata opiekującego się młodszym :P
    Czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O taaak z dzieciakami to zawsze jest dużo radochy :) a ta dwójka widać, że i przy sobie się dobrze czuję, a także potrafią razem współpracować :) naprawdę interesujący rozdział :) ciekawi mnie co będzie dalej :) pisz szybko.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nadal nie mogę sobie wyobrazić Forfanga opiekującego się dzieckiem 😂 chociaż w sumie swój na swego trafił 😂
    Johann dobrze zrobił rozstając się z Celiną. Jeżeli już nie było między nimi uczucia to bez sensu było to ciągnąć dalej. Na pewno go to zabolało ale jednak dość dobrze się chłopak trzyma.
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Kochana, rozdział jak zwykle świetny, więc nie mogę na nic narzekać, nawet jeśli bardzo bym chciała :D
    No tak, małe dzieci - mały problem, ale trochę roboty przy nich jest. Hmm... mimo wszystko, cholernie trudno jest mi sobie wyobrazić Forfanga jako niańkę, moja wyobraźnia widocznie jest zbyt ograniczona :D
    Tak swoją drogą, chyba dobrze zrobił, że rozstał się z Celiną. Ciągniecie związku na siłę nic by nie wniosło, wręcz przeciwnie.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej kochana, nadrobiłam zaległy rozdział i przeczytałam ten i jestem szczęśliwa,że w końcu tutaj dotarłam, no bo ile można się spóxnuiać, prawda? Mam nadzieje,ze mi wybaczysz. Moim usprawiedliweiniem jest szkoła.
    rozdział bardzo fajny,przyjemnie mi się go czytało. Wejsćie Johanna do mieszkania dziewczyny i jego reakcja mnie rozbawiła.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej kochana <3
    Ja dzisiaj tylko na szybciutko :)
    Rozdział cudowny ❤
    Johi <3 moja wyobraźnia działa cuda jeeej 😍 <3
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  9. haha ojej, jak uroczo. sama uwielbiam takie maluchy, są przeurocze.
    i lubię Twojego Johanna :)
    czekam na kolejny, buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz ale niedawno wróciłam z rodzinnego wyjazdu i nie miałam czasu, aby tu zajrzeć. Teraz zresztą też go nie mam, ale postanowiłam przeczytać, bo zaległości rosną w siłę. Mam nadzieję, że wybaczysz mi ten marny i krótki komentarz. Obiecuję, że przy kolejnym rozdziale napisze o wiele więcej o treści. :)
    A tak to mogę tylko powiedzieć, że świetnie napisany rozdział!
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej:* W końcu chwila na nadrabianie zaległości!
    Rozdział wspaniały! Jeśli mam być szczera - nie znoszę dzieci i nie potrafię się nimi zajmować, ale Johannowi poszło naprawdę dobrze - ma zadatki na dobrego tatusia hahah :)
    Przepraszam, że tak krótko, ale lecę nadrabiać dalej :)
    Czekam na więcej
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń