18.02.2016 r. Warszawa
Czarne szpilki od Louboutin'a stukały raźnie o każdy przebyty schodek. Zostało jeszcze pięćdziesiąt osiem. Wie - bo liczy codziennie, od sześciu miesięcy. Trzymany w ręku papierowy kubek kawy, co chwilę przystawiała do usta, aby wziąć kilka łyków. ,,Pięćdziesiąt, czterdzieści dziewięć, czterdzieści osiem...''- odliczała w myślach. Żółty kolor ścian zdążył znudzić się doszczętnie. Widok za oknem umiała opisać z zamkniętymi oczami milimetr po milimetrze. Znała wszystkie pielęgniarki pracujące na oddziale. Potrafiła wymienić wszelaki leki, jakie podawane są jej mamie. Z obojętnością w oczach mijała na schodach kolejnych odwiedzających. Dzisiejsze wejście na piąte piętro, wydawało się dłuższe niż zawsze. Odwiedziny rodzicielki były stałym punktem jej monotonnego życia. Codziennie widziała kasztanową grzywkę opadającą na czoło, zamknięte powieki z rzadkimi rzęsami, bladoróżowe ust ułożone w kreskę, wychudzone dłonie, zniszczone paznokcie, kapiącą kroplówkę. Taki obraz swojej matki miała ułożony w głowie i każda zmiana drażni ją dosadnie. Mijane przez nią pielęgniarki posyłały ciepłe uśmiechy, których nie umiała lub nie chciała odwzajemnić. Dostrzegając już ostatnie, po lewej stronie drzwi, przyśpieszyła kroku. Zwinnym ruchem narzuciła na siebie zielony fartuch. Kubeczek z niedopitą kawą wrzuciła do kosza i po cichu weszła do środka. Smutny uśmiech wkradł się na twarz. Stojąc w miejscu przyglądała się kobiecie leżącej na szpitalnym łóżku. Kolejny dzień i kolejny brak zmian. Westchnęła cicho uświadamiając sobie, że od prawie pół roku nie ma żadnej poprawy. Na palcach, tak, aby nie robić zbędnego hałasu podeszła do krzesła. Mimo, iż Polka była nieprzytomna, to z przyzwyczajenia nie chciała jej denerwować. Dokuczające od dobrych kilku lat migrena, pozwoliły wyrobić pewne nawyki w zachowaniu, których od tak się nie zapomina. Delikatnie chwyciła kościstą dłoń. Na ciele poczuła ciarki. Przyjemne ciepło, które rozchodziło się po ręku. Westchnęła cicho, a gule w jej gardle nie pozwalała wypowiedzieć ani jednego słowa. Bezradność ciążyła na ramionach każdego dnia. Świadomość utraty jednego z rodziców dawała o sobie znać, przez kilka łez spływających po policzkach. Czuwanie przy rodzicielce utwierdzało ją w przekonaniu, że nic złego w danym momencie się nie dzieje. Zmęczone oczy ilustrowały każdą zmarszczkę, każdy siwiejący włos. Pociągnęła nosem i schyliła się po swoją torebkę. W tej samej sekundzie, aparatura zaczęła wydawać z siebie piskliwy dźwięk. Dziewczyna wstała jak poparzona. Popatrzyła na urządzenia i w mgnieniu oka wybiegła z sali, krzycząc,,Lekarza, lekarza!''
Wszystko działo się szybko. Biegnący lekarze i pielęgniarki z przerażonymi wyrazami twarzy wpadli do pomieszczenia. ,,Migotanie przedsionków!'' ,,Intubujemy!'' Okrzyki wydobywające się z sali niosły się po całym piętrze. Patrząc na to zza szyby, wszystkie ruchy wydawały się niezdarne i bez przekonania. Kroplówka przestała kapać, a pisk aparatury nadal dawał o sobie znać. Po kilkunastu minutach nie pomógł nawet defibrylator. Niski mężczyzna w białym fartuchu wyszedł z sali. Szybko podrapał się po szyi, a gdy ujrzał dziewczynę we łzach, spuścił głowę. Podszedł nieznacznie bliżej. Chwilę wpatrywał się w Norweżkę, aż w końcu oznajmił:
- Pani Maria Larsen, nie żyje...
****
Witajcie na moim nowym blogu!!
Przepraszam Was bardzo, rozdział miał pojawić się wczoraj lecz pojechałam do babci i zapomniałam pendriva... Dla mnie prolog jest w miarę ok, ale trochę dny :( Mam nadzieję, że się nie zrazicie i wytrwacie do 3 rozdziału gdzie pojawi się Johann :) A teraz na pocieszenie łapcie chłopaczków XD
Dziękuję za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie szybko czytało mi się ten prolog, mimo że dotyczył tak wielkiej tragedii. Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału. To jest mega. Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam 😘😘
Hejo! ;*
OdpowiedzUsuńCóż... prolog jest smutny. Nie ma co nad tym rozprawiać, ale to tak naprawdę przygotuje nas na to, czego możemy się w Twojej historii spodziewać. :)
Piszesz dobrze, lekko się czyta, a o to chodzi, prawda? :))
Czekam na nexta, buziam. ;*
Zaprosiłaś, więc jestem :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajnie piszesz, naprawdę wszystko się dobrze czyta, także w tej kwestii nie mam się do czego przyczepić.
Prolog bardzo ciekawy, co prawda smutny, ale to tylko jeszcze mocniej intryguje, co wydarzy się dalej.
Czekam! I zapraszam także do siebie, jeśli masz ochotę.
Buziaki :**
Wpadłam przypadkiem, ale jest (a raczej będzie) Johann będę i ja ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały, mam nadzieję, że będzie się czytać tak samo lekko, jak pierwszy rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Ładny prolog. Smutny, ale ładny.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo pomyślałam "znowu on?", ale prolog jednak skutecznie zachęca do dalszego czytania i zaciekawia.
Zostaję!
Cześć
OdpowiedzUsuńProlog, przy którym naprawdę posmutniałam i walczyłam z łzami :(
Jejuniu, dlaczego jej mama musiała umrzeć? Co teraz?
Zaintrygowałaś mnie.
Czekam niecierpliwie na kolejny.
Buziaki :*
Zapraszałaś, więc jestem. :)
OdpowiedzUsuńTroszkę smutno się zaczęło.. Eh, przykro mi z powodu śmierci jej mamy..
Będę tutaj na pewno. Zaciekawiłaś mnie. :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam. ;*
Zaprosiłaś, więc postanowiłam zajrzeć. I już na wstępie mogę powiedzieć, że zostaję, bo po pierwsze -Norweg w roli głównej. Po drugie -genialny prolog. Smutny, ale niesamowicie dobrze napisany.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
Buziaki. ;**
Hejka, dziekuje za zaproszeie tutaj do ciebie. I nie zaluje ze sie tutaj znalazlam.
OdpowiedzUsuńProlog smutny, bardzo smutny, ale bardzo intrygujacy.
Zostaje.
Pozdrawiam :*
PS. Zapraszam takze do mnie na nowoc z Norwegami w toli glownej.
Jestem! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog. Smutny, ale świetny i intrygujący. *.*
Czekam na pierwszy rozdział!
Buziaki :*
Hej:) Zaprosiłaś, więc się melduję :) Dodaję bloga do obserwowanych i będę tu stale zaglądać, więc do zobaczenia przy rozdziale 1 :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
udowodnie-ci.blogspot.com
Chociaż już na samym początku trochę mnie wkurzyłaś (chyba wiesz czym xD) to jednak postanowiłam przeczytać. Niewiele mówi ten prolog i w sumie nie bardzo wiem czego się spodziewać po opowiadaniu, ale na pewno się rozkręci. Jak na razie ciekawi mnie czy śmierć tej Mari wpłynie jakoś na kolejne wydarzenia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
;( płakam... płakam bardziej :( Dlaczego to się tak zawsze musi smutno zaczynać ? :( yhh..
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony... pewnie teraz będą ją spotykać same dobre rzeczy :)
Czekam na 1 rozdział :) Poinformuj
Pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie :*
http://byc-blizej-ciebie-chce.blog.onet.pl/
smutno, smutno, smutno ale... zaciekawiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńnic nie zdradza kolejnych wydarzeń.
czekam na jedyneczkę :)
Początek, a tu już coś takiego. Niezwykle traumatyczne i po prostu trudne przeżycie dla bohaterki...
OdpowiedzUsuńPrzybyłam w odpowiedzi na zaproszenie :-)
OdpowiedzUsuńStraszny początek. Po przyzwyczajeniu się do takiego stanu matki, który nie zmieniał się od pół roku, nagle coś takiego!
Czuję się zaciekawiona.
Zostaję i już lecę się zapisać w zakładce Informowani :-)
Pozdrawiam!
Hej, hej :*
OdpowiedzUsuńJestem w końcu, przepraszam, że dopiero teraz :((
Zapowiada się ciekawie :)
Szkoda jej mamy :(
No i mój Johi ❤ :DD
Czekam :*
Buziaki :*
Jestem wybredna, bo przez trzy lata na blogsferze jako autorka czytałam naprawdę wiele. Ale tutaj zostanę... Dlaczego? Bo mogę.
OdpowiedzUsuńFantastycznie opisane emocje, czynności. Tworzą bardzo chronologiczną całość, którą dobrze się czyta. Czy podoba mi się sam temat prologu? Nie wiem, ale zostanę zobaczyć, co się zdarzy.
ret